niedziela, 27 kwietnia 2014

1.Jest dobrze? Nie,nic nie jest dobrze i nigdy nie będzie.

          Otworzyłam ociężałe powieki,bardzo powoli,bojąc się rzeczywistości.
Byłam oparta o komodę i okrągły,drewniany uchwyt wbijał się w moje plecy,przez co skrzywiłam odruchowo usta w nieprzyjemny grymas. Podpierając się rękami,wciąż zaspana wstałam i spojrzałam na lekko bolący nadgarstek,był cały w zaschniętej krwi. Będąc jednak całkowicie przyzwyczajoną do takiego widoku,ruszyłam do łazienki,która była w moim pokoju i podeszłam do zlewu. Odkręciłam wodę,podłożyłam pod nią nadgarstek i lekko sycząc,przez lekkie szczypanie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze nad kranem. Jestem tak cholernie przerażająca,za pewne nie jedne dziecko uciekłoby ode mnie z krzykiem,a co dopiero myśleć o tym,że kiedyś ktoś pokochałby mnie. To nie możliwe. Twój brat cię kochaNie,to nie jest normalna miłość,on mi tak tylko mówi dla świętego spokoju,tak naprawdę chcę tylko pełnego dostępu do mojego środka. Przestań głupi głosiku gadać takie chore wymysły. Naprawdę mam cię już dość.
         Ogromne wory pod oczami,blada jak trup twarz,przekrwione oczy,zeschnięte usta,rozczochrane włosy i pocięte nadgarstki. Naprawdę nie wiem,Louis,jak chcę ci się takie coś jeszcze bzykać. Ciebie tylko ma cały czas pod ręką. Racja głosiku,tym razem się z tobą w pełni zgadzam. Ciekawe czy jakbym,zaczęła szukać jakieś ładnej współlokatorki,to by ją pukał,a mnie zostawił w spokoju. Pewnie tak,ale kto by chciał dzielić pokój z taką chodzącą klęską jak ja,ta dziewczyna by prędzej wolała mieszkać pod mostem. Z resztą,to jest nieważne i tak cokolwiek bym zrobiła,żeby się od niego uwolnić,los znalazł by sposób,żebym znowu wróciła do punktu wyjścia,albo miała jeszcze gorzej niż mam.
          Spojrzałam jeszcze raz w swoje odbicie i prychając pod nosem zakręciłam kran,zatrzymując wodę obmywającą boleśnie moje rany. Lubisz ten ból,wręcz kochasz.Wiem o tym,nie musisz przypominać.
          Będąc już z powrotem w moim pokoju,otworzyłam drewniane,zdobione,pudełeczko,na moim biurku i spojrzałam na małą baletnicą kręcącą się w kółko,rozchylającą co chwilę nogę na przód.Była taka śliczna,taka perfekcyjna. Daleko mi do niej. Dość gadania durnoty i tak nigdy taka nie będziesz.Tak,to prawda,ja zawszę będę tą przerażającą i odrażającą Mary. Muzyka uruchomiona wraz z otworzeniem pudełka,była delikatną melodią,która za każdym razem przypominała mi moją mamę wręczającą mi to cudo,kiedy tańczyłam jako mała dziewczyna na przedstawieniu w Centrum Kultury. Od 5 lat już nie tańczę,nie mogłam tego robić,za bardzo mi to przypominało chwile z mamą.
          Pod baletnicą,w pozytywce,była mała szufladka z której wyjęłam parę bransoletek i niebieską wstążkę. Założyłam owe ozdoby i zawiązałam wstążkę w miejscu moich kresek na nadgarstku. Idealnie,teraz Lou nic nie zauważy. Wyjęłam z kieszeni moich jeansów telefon sprawdzając godzinę,była 18:57. Ciesząc się,że się nie spóźnię,co pewnie by się skończyło "karą" od Louisa,skierowałam się do drzwi. Przyciskając zimną,metalową klamkę,otworzyłam białe,drewniane drzwi i lekko nimi skrzypiąc wyszłam na korytarz. Zamknęłam po sobie ten biały prostokącik,co również było cichutko słychać i szurając białymi,puchowymi kapciami szłam korytarzem przed siebie. Weszłam do salonu,przez który musiałam przejść,by dostać się do kuchni i odruchowo skierowałam głowę w stronę męskich śmiechów. Na czarnej,skórzanej kanapie siedzieli Zayn i Niall,trzymający w jednej ręce piwo a drugimi gestykulując i próbując siebie przekrzyczeć w kłótni która drużyna czegoś tam jest lepsza. Momentalnie ucichli słysząc moje szuranie i widząc moją sylwetkę w połowie tego dużego pomieszczenia. Niall się przyjaźnie uśmiechnął,a Zayn wzrokiem przelatywał moje ciało,po czym wybałuszył oczy dochodząc do twarzy.Nawet jego już przerażasz. Po chwili niezręcznej ciszy,spowodowanej tylko tym,że stałam w miejscu,wydobył się z kuchni radosny głos brata:
-Ej chłopaki co tak cicho?! Pozabijaliście się o te swoje drużyny czy co?-Wychylił głowę za framugę  i również jak jego koledzy,skierował swój wzrok na mnie. Nie wstydziłam się Horana i Malika,znałam ich od lat,nawet za nim zmarli mi rodzice. Zawszę byli najlepszymi przyjaciółmi mojego......oprawcyOwy mężczyzna,uśmiechnął się i żwawo oznajmił:
-Ooo równa 19:00. Aleś ty punktualna siostrzyczko. Chodź do kuchni,kolacja prawie gotowa. Zayn przestań ją rozbierać wzrokiem,bo zaraz ci wywalę te świdrujące gałki z oczu.- Zaśmiał się na te słowa,a Niall dostał  wręcz ataku śmiechu,przez co został skarcony wzrokiem Mulata. Po chwili już byłam w kuchni i zasiadałam do stołu patrząc jak brunet smaruje ostatnią kanapkę dżemem i kładzie ją na stercie innych położonych na talerzu. Położył talerz na stole i sam wziął jedną kanapkę do ust,wzrokiem każąc mi również to zrobić. Chłopaki w salonie znowu normalnie się przekomarzali,a ja powoli przeżuwałam chleb z pysznym truskawkowym dżemem. Louis wpadł w śmiech kiedy przypatrzył się moim nad powolnych ruchów szczęką;
-Jak będziesz tak jadła tą kanapkę to za rok jej nie skończysz.-Skończył swoją już chyba czwartą przeżuwać i odwrócił się do mnie tyłem,by móc posprzątać blat. Kiedy odkładał składniki i czyścił miejsce przyrządzania,poczułam na sobie czyjś wzrok. Ciemnej karnacji chłopak w salonie słuchając niby opowiadań blondyna na temat promocji w Nando's,patrzył się na mnie. Widząc jak to zauważyłam,puścił mi oczko i podparł ręką głowę,wciąż się we mnie wpatrując. Ile można się patrzeć w takiego prawie trupa,jak ja?! Od dobrych paru lat,Zayn patrzy na mnie tak uroczo i kiedyś w dzieciństwie omal się nie pocałowaliśmy. Co prawda miałam wtedy dopiero ledwo co 12 lat,ale pamiętam jeszcze jak wymienialiśmy sobie oddechy,będąc sami w pokoju na czas dojścia reszty z Pizzą. Chłopak już się do mnie przybliżał,jednak nagłe otwarcie drzwi,szybko nas od siebie odrzuciło i potem udawaliśmy,że nic się takiego nie działo.
          Skończyłam jeść i skierowałam się do swojego pokoju,reszta już siedziała i czekała na mecz,który miał się zacząć za parę minut. Będąc już prawie na korytarzu zawołał mnie radośnie Niall,na co musiałam się cofnąć,parę kroków w tył. Chłopak zlustrował mnie wzrokiem po czym spojrzał w oczy z miną typu "nie jest z tobą dobrze". Po chwili jednak się odezwał:
-Ej Mars,może przysiądziesz się do nas? Tommo nie masz nic przeciwko,prawda?- Drugie pytanie skierował już do mojego "braciszka" który tylko ochoczo pokiwał głową. Siadłam obok Horana i uśmiechnęłam się lekko,by aż tak bardzo go sobą nie przerazić. Zayn i Lou siedzieli na dywanie przed tv i rozmawiali przy kolejnym piwie,a farbowany blondyn,zaczął mnie zagadywać:
-Mars,co ci jest? Znam cię tyle lat i choć wiem,że strasznie przeżyłaś śmierć rodziców,to wiem też,że minęło już ponad 5 lat od tego wydarzenia i to o wiele,za dużo,by nadal,się tym dołować. Masz szkołę,przyjaciół,pieniądze i wspaniałego,kochającego brata,więc główka do góry.
-Nie wszystko jest takie piękne jak się wydaje Ni. To tylko głupie pozory,tak naprawdę,już pogodziłam się z ich odejściem i przeżywam coś innego,o wiele gorszego.- Oznajmiłam cichutko,ale pewniej.On był jedną z nielicznych osób których się nie bałam. Najwyraźniej przejął się moją wypowiedzią i spytał:
-Ktoś ci robi krzywdę?
-Tak.-Po co ja to powiedziałam?! Zaraz mu się wygadam,a nawet nie chce sobie wyobrażać,co zrobi wtedy Louis. Muszę się jakoś teraz z tego uwolnić.
-KTO?!- Niemal wykrzyczał,jednak takim tonem,by chłopaki,nie zwrócili uwagi. Bardzo chciałabym mu powiedzieć,mieć kogoś kto mnie zrozumie,jednak nie mogę. Zająknęłam się,nie wiedząc co opowiedzieć,na szczęście nagle wpadła mi odpowiedź do głowy.
-yyyyyy Życie.- Powiedziałam pusto po czym wstałam i wyszłam,bojąc się,że będzie dalej brnął w temacie. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko,zanurzając we łzach. Ile ja bym dała,żeby móc mu to powiedzieć,wyżalić się,wypłakać,po prostu znaleźć wsparcie i możliwą pomoc. Świat jest tak cholernie nie sprawiedliwy. Niall jest chyba jedyną osobą do której mam lekkie zaufanie,no może jeszcze Zayn,ale z resztą sama nie wiem. To po prostu boli. Boli,bo muszę trzymać to w sobie,nikomu nawet nie bąknąć o tym. Jestem sama,sama,sama,sama. Chcę do mamy. Pomocy.
                                                                            ***
Pov's Niall.
Dziewczyna wstała i wyszła szybkim krokiem,a ja patrzyłam się w miejsce na którym przed chwilą była,jak głupi. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Nie jestem aż takim durniem i widzę,że ktoś robi jej krzywdę. Na pewno nie chodzi o "życie" jak to ona określiła. Odpowiadając na pytanie "kto?" zająknęła się,czyli nie wiedziała co odpowiedzieć,bo nie chciała powiedzieć prawdy. Boi się,że ten ktoś się zemści,ale kto to,może być? Może jakiś nauczyciel,albo chłopak ze szkoły,to bardzo możliwe. Dlaczego Lou nic z tym nie robi? Nie widzi,że ona cierpi?! Ktoś jej robi krzywdę i wyniszcza ją od środka,a on nie próbuje się nawet dowiedzieć,kto to!
          Przerwałem swoje przemyślenia,bo zaczął się mecz,a Tomlinson odwrócił się zobaczyć czy wszystko gra. Widząc,że nie ma Mary obok mnie,spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "coś ty kurwa jej zrobił" i wstał wywołując zdziwienie czarnowłosego. Ogromnie pośpiesznym krokiem udał się do pokoju nastolatki,przy czym będąc przy progu korytarza,ponownie zgromił mnie wzrokiem. Może zauważy wreszcie,że nie jest z nią dobrze. Jeśli on się tym nie zajmie,to ja to zrobię,muszę zrobić wszystko,by ten "ktosiek" dał jej spokój. Nie ważne za jaką cenę.



__________________________________________________
Sorrki,że ten dział jest tak późno,że nie ma jakiś fajnych scen i że,ogólnie jest cały do dupy :/
Ostatnio jak na złość w głowie mąci mi się 82371938 pomysłów na nowe ff i zaraz moja głowa chyba eksploduję xd Jest dużo błędów,wiem to i strasznie was za to przepraszam.Miałam dysleksje (praktycznie wciąż mam) i ćwiczyłam,żeby jej nie mieć,jednak rok temu zrezygnowałam z braku czasu.Niestety będziecie musieli pogodzić się z błędami,chociaż jak tylko je wykryje,to każdy poprawię :) Nie robiłam tutaj korekty,chcę żebyście już szybko to miały,a korekta zajmuje mi długo ;D Zapraszam też do pisania pytań bohaterom :) ~ Emliy

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Prolog.

Marry pov's
Sprytnie otworzyłam kluczem zamek od mieszkania i rozglądając się chwilowym wzrokiem,zorientowałam się,że w domu nikogo niema.Choć zmęczona szkołą,którą nienawidziłam całym sercem,ucieszyłam się,że choć na chwilę po będę w domu bez strachu.Zamknęłam po sobie drzwi i rzuciłam plecakiem daleko za sofę stojącą przed mną,kręcąc się w koło z wystawionym rękami,cieszyłam się chwilą całkowitej swobody.Wolna,wolna przez te przynajmniej parędziesiąt minut.Ruszyłam do pokoju,wybrałam odpowiednią książkę,nałożyłam wielkie czarne słuchawki na uszy,odpaliłam moją spokojną playlistę i siedząc po turecku na łóżku zanurzyłam się w literach....
Poczułam męskie dłonie za mną,przyciągające mnie do siebie.Cholera.Spodziewałam się,że długo nie będę miała spokoju,ale minęło za ledwie 20 minut,a ON już musi zaczynać! Dosyć wielka dłoń weszła pod moją białą,jedwabną bluzkę i zeszła powoli po biodrze do rozporka,drugą ręką sobie pomagając,rozpiął go szybko i odnajdując moje różowe figi,wplótł się pod nie prawą dłonią,zaczął gładzić moje czułe miejsce,a po moich przestraszonych oczach spłynęła samotna łza.Nienawidzę tego,a jednak musiało tak być,chociaż raz dziennie,ON tego chciał.Zdjęłam słuchawki i przestraszonym głosem poprosiłam,jakbym prosiła o wodę,będąc od paru dni na rozgrzanej pustyni:
-Louis proszę,daj mi dzisiaj spokój,błagam nie rób mi tego.Przysięgam potem zrobię co chcesz,tylko mnie dziś zostaw,proszę.-Pod koniec mój głos się załamał,bo jego wskazujący palec z ogromną siłą wbił się we mnie,był ogromny,a mnie choć od już od dawna nie byłam dziewicą,zabolało to naprawdę mocno.
-Kochanie...mogę sobie robić co chcę i kiedy chcę z twoim ciałkiem,tutaj szczególnie-jego palec w tym momencie zaczął się kręcić,co sprawiało,że ból jeszcze bardziej zaatakował .Boże jak ja go nienawidzę.
-I NIKT nie będzie mi rozkazywał.Zabawił bym się z tobą inaczej,ale dzisiaj mam mało czasu.Musi to poczekać do jutra.Dzisiaj tylko to.-Jego palec zaczął skakać w górę i w dół,przez co po cichu pojękiwałam,tak naprawdę to z bólu.Po chwili doszedł jego drugi palec i jednym wciąż latając w gorę i w dół,a drugim kręcąc na różne strony sprawiał,że zaczęłam powoli dochodzić,poczuł to i jego ruch się pośpieszył,coraz szybciej,szybciej,szybciej i szybciej.Parę sekund później jego mocny przycisk i mój przeciągły głos,dał znak,że właśnie dostałam orgazmu.Wyjął mokre w mych sokach palce i oblizał,delektując się nimi.Psychopata.
-No już,jesteś wolna.Dzisiaj mało,wiem i przepraszam,ale jutro obiecuję,całą noc będziesz jęczała moje imię,mam naprawdę niesamowitą niespodziankę.Takiego seksu jeszcze nigdy nie miałaś,wszystko zaplanowałem co do szczegółu.Trochę dodatków,zabawek i nasze ciała.Będzie perfekcyjnie.-Poklepał mnie po lekko spoconych plecach i wstał z łóżka,kierując się do drzwi.
-O 19:00 kolacja,dzisiaj to ja ją zrobię.-Schyliłam głowę w dół,chowając moje dziesiątki słonych łez i zaczerwienione oczy.Nie chcę na niego patrzeć.
-Cieszę się,że ci się podobało.-Zachichotał i wyszedł,zaciskając powoli klamkę.Słysząc zamknięcie drzwi momentalnie znalazłam się przy mojej komodzie z trzema szufladami i z ostatniej,tej na dolę wyjęłam skrytą w kącie żyletkę,było ich tam parę,ale wzięłam tylko jedną.Bez wahania przejechała po mojej skórze,obok moich wczorajszych ran.Krew powoli zaczęła spływać,poczułam zmęczenie przez nagłe tracenie krwi i zamknęłam zmęczone powieki.Chwilę później już zobaczyłam mamę zbliżającą się do mnie:
-Kochanie,nie martw się.On kiedyś cię zostawi,pożałuję,tego co ci robi.Już niedługo będziesz pełnoletnia i wolna,całkowicie wolna,a ja wciąż będę z tobą,przysięgam.Gdybym tylko mogła jakoś go zatrzymać teraz,ale nie mam jak,mam związane ręce będąc tu.Uh..gdybym tylko była jeszcze wśród żywych,w życiu bym nie pozwoliła,żeby ten skurwysyn,tak cię krzywdził.Jest dokładnie taki jak ojciec,nie mogę w to uwierzyć.Są takimi bez sercnymi chamami,naprawdę dziwię się,że kiedyś kochałam twojego ojca,teraz gdyby nie on,na pewno by mnie tu nie było,była bym naprawdę obok ciebie.Ale nie martw się,póki mogę,nigdy cię nie zostawię.-Opatuliła ją swoimi ciepłymi ramionami i tkwiły tak w ciepłym uścisku.Dziewczyna jedyne o czym teraz tak naprawdę marzyła,jedyne czego pragnęła,to nigdy się już nie budzić,NIGDY. Nie chciała widzieć jego twarzy,czuć jego dotyku,patrzeć na swoje już znienawidzone ciało,powracać do koszmaru życia.
__________________________________________________________
A,więc prolog z głowy.Mam nadzieję,że nie zniszczyłam waszych wyobrażeń i,że chociaż trochę wam się spodobał.Bardzo proszę również,o dawanie głosu w mojej sondzie,tuż obok ;)
Po niej oceniam,kto czyta mojego bloga i z góry bardzo dziękuje.
PAMIĘTAJCIE,ŻE KAŻDY KOMENTARZ,TO DLA MNIE OGROMNA MOTYWACJA I KOP W DUPE NA DALSZE PISANIE ;D

środa, 2 kwietnia 2014

Hejo misie!

A więc,postanowiłam zacząć pisać fanfiction o dosyć nietypowej tematyce.
Rzadko kiedy,gdzieś jest poruszany temat kazirodztwa,a tutaj będzie tego pełno,co można zauważyć po samym tytule "Incest" :) Będzie tutaj naprawdę ogromnie dużo momentów erotycznych,napisałabym,że momentów +18,albo +16,ale was znam i nawet sama tyle nie mam,wiec po prostu erotycznych i wulgarnych :D No nic,już was nie zanudzam,i zapraszam do oglądania ZWIASTUNU,a po nim do przeczytania OPISU.
Pozdrawiam z całego serduszka ♥ Emilia xx